Izabela Maciejewska

Śledztwo w sprawie Rembrandta - rekonstrukcja zdarzeń, 2004-2006

W ramach drugiej edycji Festiwalu Sztuka i Dokumentacja, który odbywa się w Łodzi, Galeria Arkana zaprezentuje wystawę Izy Maciejewskiej. Festiwal podejmuje problem roli dokumentu we współczesnych działaniach artystów. Czy dokumentacja dzieła sztuki może zainspirować artystę do wykonania kolejnej pracy? Czy historia rozpoczęta ponad 300 lat temu w grafice Rembrandta może znaleźć swoją kontynuację w fotografiach i filmie współczesnej artystki? Iza Maciejewska, absolwentka łódzkich uczelni artystycznych: ASP oraz PWSFTviT, inspiracji do swoich prac często szuka w historii sztuki. Wynajduje w niej tajemnicze wątki i podejmuje „artystyczne śledztwo”. Punktem wyjścia do wystawy prezentowanej w Galerii Arkana jest grafika Rembrandta „Pejzaż z trzema drzewami”. Gdy artystka oglądała ją w oryginale w Muzeum domu Rembrandta (Museum het Rembrandthuis) w Amsterdamie, zauważyła motyw ukryty – tajemnicze sylwetki, których nie dostrzegła wcześniej na reprodukcjach dzieła. Ten szczegół spowodował, że wykonała własną dokumentację grafiki i zbliżenia wybranego fragmentu.

Działanie Izy Maciejewskiej przywodzi na myśl zachowanie bohatera filmu Powiększenie Antonioniego. Maciejewska nie dąży jednak do ostatecznego rozwiązania zagadki. Podaje wiele ścieżek i tropów, którymi widz może podążać. Sztuka Rembrandta sprowokowała artystkę do wykonania dokumentacji, która stała się podstawą do wykonania kolejnego – jej własnego, dzieła sztuki. Na wystawie będzie można zobaczyć video artystki wykonane w oparciu o dokumentację „Pejzażu z trzema drzewami” oraz fotografie inspirowane tymi poszukiwaniami.

Karolina Jabłońska, II Festiwal Sztuka i Dokumentacja, Łódź 2010


Inspiracja: Genezą pracy jest jedyny zachowany do dziś oryginalny egzemplarz grafiki Rembrandta o umownym tytule: Trzy Drzewa, znajdujący się obecnie w Muzeum Rembrandthuis, w dawnym domu artysty, w Amsterdamie. Przed laty zaintrygował mnie pewien fragment tej wykonanej techniką akwaforty i suchej igły pracy. Jest to „motyw ukryty” na pierwszym planie kompozycji, ledwie dostrzegalny na oryginale, niewidoczny na reprodukcjach książkowych. Ponieważ nie znalazłam żadnej wzmianki na temat tej zawoalowanej cieniem sceny, ani w opisie grafiki znajdującym się w Muzeum, ani w katalogu prac, zaczęłam powątpiewać w świadectwo własnych zmysłów. Sprawa ta jednak nadal mnie intrygowała. Z pomocą mogła przyjść tylko Fotografia potraktowana jako „świetlny odcisk rzeczywistości”. Dowodem na istnienie motywu stała się więc wykonana przeze mnie fotograficzna dokumentacja grafiki. Nie było zatem już wątpliwości, że motyw istnieje, jednak zagadka co przedstawia pozostała nierozwiązana. Okazało się, że każdy oglądający dostrzega w owym fragmencie coś innego. Ustalenie jedynie słusznej interpretacji Trzech Drzew stało się niemożliwe. Sytuacja prowokuje pytanie o możliwość obiektywnego spostrzegania rzeczywistości, nie tylko tej „sztucznej”; intryguje i zmusza do refleksji - jaki jest przekaz Rembrandta dla widza?


ŚLEDZTWO W SPRAWIE REMBRANDTA – REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ (fragment)

Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa

Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera w Łodzi

 


I. Śledztwo – odsłona  pierwsza

Wpadam na Trop....

Jest kwiecień 2004 roku. Kwiecień w Holandii. Niemal 100 lat po tym, gdy zawitał tu Paul Claudel. Idę do domu Rembrandta. Właśnie tutaj mieści się muzeum zawierające setki jego grafik. Specyficzne uczucie buszować tak z nosem przy ścianie pod nieobecność gospodarza, a że ponoć diabeł tkwi    w szczegółach, więc przyglądam się z bliska każdej drobnej kreseczce. Nie przypuszczałam, że akwaforty te są tak małych rozmiarów i tym większy podziw budzi we mnie precyzja artysty. We wnętrzach panuje zrozumiały półmrok, jednak same prace są dobrze oświetlone. Oryginały mają to do siebie, że zwykle różnią się od książkowych reprodukcji. Niektóre niuanse trudne są do wychwycenia metodami fotograficznymi, a druk offsetowy dodatkowo sprawę upraszcza. Dlatego zaskoczył mnie osobisty kontakt czubka mojego nosa z akwafortą Pejzaż z Trzema drzewami. Nie mogąc uwierzyć oczom powracam kilkakrotnie do sali, w której jest eksponowany. Po prawej stronie grafiki, pośród krzewów, odkrywam bowiem dwie sylwetki. Ich obraz jest na tyle delikatny, że można nie dostrzec ich wcale, albo poważnie zastanawiać się czy to nie przypadkowy układ plam tworzy złudzenie. Analizując jednak precyzję Rembrandta w innych akwafortach, nabieram przekonania, że przypadek nie był tu możliwy. Postaci tam są. Niczym utkane z mgiełki drobniutkich kreseczek. Na dodatek coś dziwnego między nimi się dzieje. Pierwsza wyciągnęła dłoń przed siebie w geście oczekiwania, dłoń drugiej osoby zawisła nad nią jakby miała zamiar coś jej podać. Co może dziać się w ukryciu? Ktoś komuś coś przekazuje w świetle niemal podprogowym! Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy związana była z podobną sceną z obrazu Rembrandta, znajdującego się obecnie w muzeum Czartoryskich w Krakowie. W Pejzażu z Miłosiernym Samarytaninem banda złoczyńców napadła kupca i gdzieś  w ukryciu zapewne dzieli się łupami. Nie po raz pierwszy w twórczości Rembrandta w strefie cienia dzieje się coś ważnego. Ukrywa się temat obrazu. Podobnie jak w oglądanej akwaforcie i tam właśnie przeszła burza, w cieniu drzewa na pierwszym planie dostrzegamy bezwładne, nagie ciało ofiary. Tam w czasie burzy rozegrał się dramat. Czy w akwaforcie, której powstanie dzieli od krakowskiego pejzażu zaledwie pięć lat zaistniała podobna sytuacja? Ta myśl nie daje mi spokoju. Zaczynam błądzić wzrokiem po całej grafice w poszukiwaniu jakiegoś ograbionego nieszczęśnika. Może gdzieś na granicy postrzegania ukryte zostało ciało? Nie znajduję jednak nic poza tym, co opisane zostało w książkach, ale przecież o dwóch dłoniach ukrytych wśród krzewów nigdzie nie czytałam. Czy to możliwe, że ów fakt został pominięty przez historyków? Zaczynam przyglądać się osobom, a w zasadzie osobie, gdyż o obecności drugiej postaci świadczy jedynie wystająca z krzaków dłoń. Wydaje się, że jest to mężczyzna w stroju typowo barokowym. Bufiaste rękawy i wymyślne nakrycie głowy, przypominają samego Rembrandta w Autoportrecie z Saskią. Mężczyzna jest młody, ma szlachetne oblicze o surowym wyrazie. Wyciąga dłoń. Czeka na zapłatę? Druga postać zaciera się, nic konkretnego nie można o niej powiedzieć. W plątaninie drobnych kreseczek wszystko zdaje się prawdopodobne. Czy dobra reprodukcja fotograficzna mogłaby tę sprawę nieco rozjaśnić? Może wyraźne powiększenie? Przez moment czuję się jak fotograf w słynnym filmie Antonioniego.  Może warto wykonać dokumentację i przeprowadzić własne śledztwo? Fotografia to przecież „świetlny odcisk rzeczywistości”1 – może ona pomoże mi odkryć co właściwie przedstawia Pejzaż z Trzema Drzewami? Co Rembrandt chciał ukryć lub odkryć? Minęło ponad trzysta lat, może najwyższy czas podjąć ten dialog.

Wychodzę z muzeum podekscytowana. Tyle pytań w głowie, na które warto poszukać odpowiedzi. Na wszelki wypadek kupuję album z najlepszymi reprodukcjami muzealnych zbiorów. Jest Pejzaż z Trzema Drzewami, ale po postaciach ani śladu! Ledwie majaczy coś w tym fragmencie w krzewach. Na reprodukcjach pocztówkowych jedynie czarna apla w miejscu mojej sensacyjnej sceny. A jeśli wszystko jedynie mi się wydawało i żadnych postaci tam nie ma, przecież książki na temat twórczości Rembrandta, których sporo przeczytałam, nie mówią nic o młodzieńcu i dwóch dłoniach. Czy to, co zdawało mi się, że widzę w ogóle istnieje? 

 

II. Śledztwo – odsłona druga

    Nakaz rewizji

Jest lato 2006 roku, otrzymuję oficjalny glejt od mojego promotora Wojtka Prażmowskiego, z Jego błogosławieństwem jadę zbadać tajemnicę. Władze Muzeum zezwalają na moje wkroczenie z aparatem Mamiya RB i na wykonanie reprodukcji. Potężny statyw i średnioformatowy aparat wzbudzają ogólne zainteresowanie. Jednak po cóż ja fotografuję ten ciemny fragment? Czy cokolwiek z tego wyjdzie – martwi się Pani Dyrektor Rembrandthuis. Pokazuję palcem, opowiadam o osobach zamaskowanych krzewami. Kobieta jest niezwykle zaskoczona, nigdy wcześniej nie zwróciła uwagi na kryjące się  tu postaci. Otrzymuję wszelką pomoc, a nawet wspaniałą odbitkę Trzech Drzew ze skopiowanej  na potrzeby muzeum płyty.

Z uczuciem zadowolenia wiozę trofea do kraju. Świętowałam przecież  400. Urodziny Rembrandta na ulicach Lejdy, a teraz wiozę naświetlone błony, dzięki którym padnie też być może nowe światło na Jego akwafortę. Może przekaz Rembrandta stanie się nam wszystkim bliższy i bardziej zrozumiały...

III. Niezbity dowód? (czyli co widzimy, albo tylko tak nam się wydaje)

Obraz jest niezwykle ekspresyjny, w pierwszej chwili postrzegamy uderzający kontrast ciemnych sylwetek trzech drzew na tle nadchodzącego z tyłu blasku. Światło powoli rozprzestrzenia się.  Na bezkresnym niebie widzimy gonitwę kłębiących się burzowych chmur. Lewy górny róg kompozycji zamykają ciemne strugi odchodzącego (a może nadchodzącego?) deszczu. Niebo zajmuje trzy czwarte obrazu. Czarne chmury otulają od góry przestrzeń. Światłocieniowa polifonia gra migotliwie, rozkładając akcenty świetlne na elementach pejzażu. Podążamy za jej narracją: na pierwszym planie po lewej stronie rybak z wędką, jego żona roznieca ogień nad brzegiem rzeki; światło delikatnie zsuwa się po postaciach i wpada w lustro wody; w tle rozświetlona równina, pasące się krowy, chłopi zwożący siano; w oddali majaczą budynki miasteczka, widzimy sylwetki wież  i wiatraków. Wracamy do trzech drzew, światło dramatycznie przeziera między nimi, a następnie kładzie się delikatnie na wzgórku, gdzie poruszają się małe postaci – statyści dramatu. Koń zaprzęgnięty do wozu czeka cierpliwie aż jego pan załaduje plony ziemi. Na najwyższym punkcie wzniesienia siedzi człowieczek w kapeluszu, szkicuje coś, czego nie widać, co znajduje się już poza kadrem, odwrócony do wszystkiego plecami zwraca się w stronę światła, które nadchodzi (albo odchodzi). Brak jednak światła w znacznej części pierwszego planu. Ten mocny akord, uderza nas na początku, jednak tu zwracamy się w ostatniej chwili, aby baczniej mu się przyjrzeć. Są to nadrzeczne krzewy ciągnące się od prawej strony aż do pary rybaków. Strefa cienia pochłania je całkowicie. Jednakże w głębokim mroku, w prawym rogu kompozycji majaczą jeszcze dwie sylwetki. W przeciwieństwie do szkicowo potraktowanych, małych ludzików w tle, one zostały narysowane niezwykle precyzyjnie. Schematyczny kontur zastąpiony tu został subtelnym rysunkiem światłocieniowym. Wszystko utkane jest z delikatnych kreseczek. Wymagało to niezwykłego kunsztu artysty, gdyż skala grafiki jest niewielka. Postaci zamykają się w około dwucentymetrowym kwadracie. Na powiększeniu wybranego fragmentu bardzo wyraźnie widać profil młodzieńca z wąsami. Ma on na sobie mieszczański strój z epoki Rembrandta. Jego twarz zastygła w surowy, gniewny wyraz. Wyciąga rękę przed siebie. Druga wyraźnie widoczna dłoń, należy do postaci usytuowanej przodem do widza. Widzę brzuchatego, podstarzałego opryszka o szyderczym wyrazie twarzo-gęby. Szczeciniaste wąsy i grymas uśmiechu nadają mu cech bardziej zwierzęcych niż ludzkich. Nie ma pewności czy nie ukrywa się tu więcej osób. Za plecami młodzieńca długi kształt jakby trzymanej przez kogoś włóczni.


IV Śledztwo

1. Temat – Różne Hipotezy

Zdrada Judasza czy miłość na łonie natury?

Cień, niczym płaszcz, zagarnia dziejące się zło. Pod jego osłoną wśród nadrzecznych krzewów być może trwa zmowa rzezimieszków, załatwią w ukryciu swoje ciemne sprawki. Jeden drugiemu wypłaca należność... Za co? Widać, że już należą do odmiennego świata niż rybacy nad rzeką, czy chłopi na polach. Inne światło pada tutaj – światło nocy – oddarty strzęp, ponury kolaż z potoczną rzeczywistością. Gdyby rzecz działa się w 2006 można by rzec, że to dealerzy narkotyków, ale mamy barok, zaś igłą akwaforty wiodła ręka Rembrandta. Cóż zatem mamy bardziej prawdopodobnego jeśli nie przypowieść rodem z Biblii?

W epoce baroku przemiana w naturze była metaforą zmiennego losu człowieka. Symbolem walki dobra ze złem. Tym razem przemiana ludzkiej natury zwraca się w stronę ciemności. Burza nadchodzi. Zło się dopełniło. Ktoś dokonał złego wyboru i przeklęty zostanie na wieki. Wokół toczy się normalne życie. Ludzie zwożą siano, łowią ryby, gotują strawę. Artysta szkicuje pejzaż, może on widzi znaki jakimi przemawia natura? Czarny promień światła dramatycznie przecina niebo. Ukryty w cieniu krzewów Judasz Iskariota sprzedał właśnie los swego nauczyciela – Jezusa z Nazaretu. Odbiera należność zapewne w guldenach czy srebrnikach. Waluta i czas nie mają znaczenia. Nasze śledztwo nie toczy się w określonym czasie. Historia dokonuje się wciąż na nowo. Na wieczność. Trzy drzewa, jawny symbol Trzech Krzyży, wróżą nadchodzącą przyszłość... 

A może jest to para kochanków, która wedle niektórych badaczy kryje się gdzieś w grafice? (...)

Kolejne pytanie jakie się nasuwa: czy faktycznie tego gatunku scenka byłaby na tyle istotna aby umieścić ją na pierwszym planie grafiki, gdyż pomimo, iż rzecz dzieje się w ukryciu jej usytuowanie wskazuje na niezwykłą wagę ocienionych osób dla całości kompozycji. Rembrandt na pewno chciał aby owe postaci zostały zauważone, niczym motyw główny przedstawionego obrazu. Jeśli zatem to „para kochanków” trop urywa się na niejasnym przekazie. 

Nie chcąc trywializować sztuki artysty, intelekt każe szukać głębszych przesłanek. Bowiem krzywdzące uproszczenia twórczości Rembrandta wielokrotnie zdarzały się już w historii sztuki (interpretacje utrudnia fakt, że nie znamy oryginalnych tytułów dzieł artysty nie zachowały się także żadne opisy. Jan Białostocki w książce "Rembrandt w oczach współczenych" opisuje przypadki błędnych interpretacji jego prac, które zdarzały się bardzo często np. jedna z biblijnych postaci uważana była przez długi czas za mordercę lub kucharza Rembrandta z uwagi na atrybut noża. Dziś wiemy, że obrazy artysty przedstawiają głównie motywy biblijne. Rembrandt zafascynowany był Biblią i postacią Jezusa przez całe swoje życie). Mit kochanków, licznie pojawiających się w dziełach artysty, narodził się zapewne w umysłach zafascynowanych nim Romantyków, jednak nic pewnego na ten temat powiedzieć nie można. Rembrandt nie zostawił nam żadnych wytycznych. Nie sposób tego potwierdzić ani też temu zaprzeczyć. Rzekoma para z ryciny De Omval wygląda raczej na parę kobiet, przy czym jedna do drugiej odwrócona jest plecami. Nie wiadomo również na jakiej podstawie   ludzi przy drodze w Pejzażu z Miłosiernym Samarytaninem okrzyknięto kochankami. Postaci są ledwie rozpoznawalne. Legenda zwykle ciekawsza jest od prawdy, lecz gdzie szukać jej korzeni? Młody Rembrandt nie przeżywał przecież katuszy nieszczęśliwej miłości. Był szczęśliwym, spełnionym „mieszczuchem”. Mało prawdopodobne, aby radosna kopulacja na łonie natury była dla niego szczególnie frapująca; lecz oczywiście wykluczyć tego dziś... nie można. 

Mając na względzie sympatię, a nawet współczucie Rembrandta dla tych „złych” bohaterów biblijnych, nasuwa się pytanie: czy możliwe jest, aby Rembrandt, niewątpliwie zafascynowany postacią Judasza,  malujący bohatera w chwili, gdy załamując w rozpaczy ręce oddaje 30 srebrników, nigdy nie zainteresował się tą przełomową chwilą, w której Judasz gotuje sobie swój infernalny los? (...)



Izabela Maciejewska, Amsterdam-Łódź, 2004-2006

1 Barthel, Światło obrazu


SPIS TREŚCI

WSTĘP.......................................................................................................................3

Śledztwo - odsłona pierwsza: Wpadam na trop...


GENEZA POMYSŁU .................................................................................................4 

Śledztwo - odsłona druga: Nakaz Rewizji

Niezbity Dowód

INSPIRACJA..............................................................................................................5

Śledztwo w sprawie Rembrandta:

Temat – różne hipotezy

Akta ikonograficzne

Tło epoki i twórczość

Analiza znaczenia efektów świetlnych w barokowym malarstwie

Scena biblijna czy ilustracja własnego losu?

REALIZACJA I ŚRODKI TECHNICZNE..................................................................24

Rekonstrukcja zdarzeń – cykl fotografii czarno-białych

PODSUMOWANIE.................................................................................................. 24

BIBLIOGRAFIA........................................................................................................25

 

sztuka video / fotografia / instalacja / rzeźba

Copyright Izabela Maciejewska I Wszystkie prawa zastrzeżone

Zamieszone na stronie projekty stanowią utwory w rozumieniu przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych i podlegają ochronie przewidzianej w tej ustawie. Powielanie, przetwarzanie i dalsze rozpowszechnianie treści i materiałów zamieszczonych na stronie, w jakikolwiek sposób, w całości lub w części, bez wcześniejszej pisemnej zgody Autorki jest zabronione.